.

.

12 kwi 2016

Jak wyglądał świat naszych przodków?




"Idźmy więc do jeziora świętego, niech każdy z nas weźmie kamyk na znak przysięgi i rzuci go wobec bogów na dno wody mówiąc, jak zwykli byli ojcowie nasi: "Jak kamień w wodę, niech przepadną w niepamięć waśnie i nieprzyjaźnie nasze."
Józef Ignacy Kraszewski "Stara Baśń"

Przenieśmy się dzisiaj w świat magii, leśnych duchów, rytmicznego bicia w bębny podczas tańca młodych dziewczyn wokół ogniska. Rozpocznijmy podróż po lesie, gdzie między krzewami i drzewami ukrywa się drewniany posąg boga, do którego wznoszono modły.
Zapraszam do świata pogańskich wierzeń, zwyczajów i obrzędów.
Porzućmy na chwilę to, co wiemy dzisiaj. Zapomnijmy o krzyżach, kościołach, kapliczkach, Matce Boskiej czy systemie wierzeń chrześcijańskich. Stańmy się dzisiaj jednym z tych, którzy aby żyć musieli wznosić modły do wielu bogów, odpowiedzialnych za zupełnie inne sprawy. Usiądźmy przy ognisku wraz ze starszyzną, posłuchajmy legend, zatańczmy z dziewczynami ozdobionymi wianuszkami z polnych kwiatów, idźmy do lasu oddać ofiarę z jagód na cześć naszego boga. Dzięki temu będziemy bliżej naszych przodków, lepiej zrozumiemy nas samych, to co zbudowaliśmy na ich silnych fundamentach. Nie różnili się od nas, również kochali, przyjaźnili się, bali śmierci, modlili, jedli, pili...
Jak wyglądał świat poganina?

Słowianie oddawali cześć siłom, które miały im zapewnić ochronę w życiu codziennym. Dzięki temu mogli wierzyć, że mają wpływ na otaczającą ich rzeczywistość. Najbardziej rozpowszechniony był kult przyrody. Najważniejszym bogiem tego kultu był bóg Słońce. Był on uważany za króla życia. 
Dzięki niemu wstawało słońce, po zimie przychodziło lato, on napędzał pory roku i był odpowiedzialny za światło.
 Następnym żywiołem, którego kult był bardzo popularny wśród ludów pogańskich była woda. Dawała życie, dzięki niej rośliny mogły rosnąć, dając pożywienie społeczności. Wszystkie rzeki, jeziora czy deszcz były traktowane z czcią należytą bogowi. 
Lasy traktowane były jako skupisko różnych bóstw, którym składano ofiary z miodu i wina. Święte gaje były odwiedzane tylko przez nielicznych, a za ścięcie drzewa groziła surowa kara. Władcą lasu i zwierząt u Słowian był boruta, albo inaczej duch leśny. Słowo gaj oznacza właśnie miejsce kultu słowiańskiego. Jeszcze dzisiaj możemy spotkać w lasach posągi dawnych opiekunów, miejsca obrzędów i inne pozostałości po tych wierzeniach.


Rod
NARODZINY

Dla rodów słowiańskich rodzina była bardzo ważnym elementem społeczeństwa, jeśli nie najważniejszym. Rody były komórkami, które łącząc się ze sobą tworzyły większe organizacje, a potem miasta czy wsie. Patronem rodzin był Rod. Można było się z nim porozumieć, wznosząc modły do swoich przodków, za których pośrednictwem kontaktowało się z nim. Do dzisiaj uważa się, że dał on początek idei stworzyciela wszechświata, Ojca, dzięki któremu wszystko się kręci.
Pomocnicami Roda byli Rodzanice, stojące obok kołyski, pilnujące dziecka od razu po narodzeniu. Chrześcijaństwo zastąpiło ten motyw aniołami stróżami. Wierzono również, że sprawują one opiekę nad ciężarnymi matkami i dziećmi jeszcze przed narodzeniem.Był to motyw dość powszechny. W Grecji były to Mojry, w Rzymie Parki, wśród ludów germańskich Norny, a wśród Celtów nazywano je Brygidami. Wśród Słowian Zachodnich podobne funkcje mogły sprawować Trzy Zorze (patrz: obrazek niżej). Są one kojarzone po dziś dzień z blaskiem słońca o trzech porach dnia - wschodzie, południu i zachodzie.
Trzy Zorze
 Były to symbole trzech okresów w życiu człowieka - wschód miał symbolizować narodziny, południe wiek średni, natomiast zachód był odpowiednikiem ludzkiej starości. Trzy Zorze miały być odpowiedzialne za ludzki los we wszystkich trzech stadiach. Z Trzema Zorzami wiązało się wykształcenie się kultu bogini Doli, którą dzisiaj porównalibyśmy do antropomorfizowanego przeznaczenia. Wierzono, że jest ona z człowiekiem od narodzin aż do śmierci. Traktowano ją jako bożka, którego można ułaskawić, dzięki czemu zyska się lepszy los. Nieprzychylność Doli jest do dziś nazywana "niedolą". W Rzymie nazywana była Fortuną. Dzisiaj nazywamy ją po prostu ludzkim losem.

MŁODOŚĆ

Chciałabym się teraz skupić na młodości, a dokładniej wejściu w wiek dorosły. Mówię oczywiście o obrzędach inicjacyjnych, którym zostawały poddawane dzieci w wieku od siedmiu do dwunastu lat. W przypadku chłopców były to postrzyżyny, w wypadku dziewczynek zapleciny. Chłopcy od tego momentu stawali się mężczyznami szkolonymi do walk, polowania, pilnowania swoich kobiet, natomiast dziewczynki stawały się pannami. Był to bardzo ważny moment w życiu każdego dziecka. Obrzędom towarzyszyły bardzo wzniosłe uczty i spotkania. Dopiero w tym momencie dziecko dostawało swoje prawdziwe imię, wcześniej miały one imiona ochronne, które związane były z faktem, że wiele dzieci umierały jeszcze w wieku niemowlęcym.
Obrzęd postrzyżyn związany był z obcięciem włosów małemu chłopcu. Dziewczynom natomiast starsze kobiety zaplatały gruby warkocz, skąd wzięła się właśnie nazwa zapleciny. Moment ten był tak ważny ze względu na wkroczenie na zupełnie inny etap życia, dzieci stawały się dorosłymi, pełnoprawnymi członkami wspólnoty.
Opiszę teraz coś, co może bardzo zainteresować starszych czytelników. Chodzi mianowicie o Noc Kupały. Była to noc młodych, kiedy to starszy ignorowali wszelkie wybryki swoich podopiecznych. Noc kupały była nocą całkowitego (fizycznego) wejścia w wiek dorosły. Kobiety puszczały wianki na wodzie, co było symbolem utraty dziewictwa.


Jeśli wypuszczony wianek został złowiony przez kawalera, dziewczyna szybko wyjdzie za mąż, jeśli popłynie dalej, będzie musiała jeszcze na to poczekać. Dziewczęta bały się spalenia wianka, bądź jego zaplątaniu w sitowiu, ponieważ to miało znaczyć zostanie starą panną.
Wygaszano paleniska w całej wsi, a potem rytualnie skrzesano ogień z drewna jesioniu i brzozu. W wybranym miejscu wbijano w ziemię brzozowy kołek, po czym zakładano nań jesionową piastę, koło ze szprychami owiniętymi smoloną słomą. Potem obracano koło tak szybko, aby w wyniku tarcia zaczynało się ono palić. Zdejmowano je i płonące toczono do przygotowanych nieopodal stosów, dzięki czemu szybko zajmowały się ogniem. Mieszkańcy wsi mieli tańczyć i skakać wokół ogniska, co miało chronić przed chorobami i złymi mocami. Składano również ofiary z małych zwierząt i ptactwa co miało wywoływać płodność u kobiet.
W Noc Kupały szukano również legendarnego kwiatu paproci. Miał on obdarzać bogactwem, siłą oraz mądrością. Odważni mieli go szukać w ciemnym borze (według podań czeskich i niemieckich), na wzgórzach (we Francji), natomiast w Rosji wierzono, że jeśli znajdzie się kwiat paproci , powinno się go podrzucić w górę i szukać miejsca gdzie spadł, tam miał znajdować się skarb.
W tę noc odprawiano również wiele wróżb, które miały odsłonić przed młodymi ludźmi ich przyszłość związaną z miłością, uczuciami i rodziną.
Według licznych wierzeń przed Nocą Kupały złe duchy czaiły się w akwenach wodnych, aby zaatakować kąpiących się, dlatego też wierzono, że dopiero w tę noc, kąpiel w wodzie stawała się bezpieczna. Dzisiaj wiązać to można z wigilią św. Jana.

Ostatnim etapem młodości było zawarcie małżeństwa i zakładanie rodziny. Mowa tu o swaćbie. Była to ceremonia zawarcia związku małżeńskiego. Było to złożenie dobrowolnej przysięgi przyszłych małżonków w obliczu bogów, często w obecności pozostałych członków wspólnoty. Przysięga ta była najczęściej wypowiadana pośród świętego gaju, w poświęconym bóstwom i duchom przodków zagajniku, który dla dawnych Słowian pełnił podobną funkcję do dzisiejszych świątyń. Z tym zwyczajem związane było również swatanie. Swat był osobą kojarzącą młodych do ożenku. Czasami nawet osobiście przyjmował przysięgę małżonków. Dziewczęta wianek zastępowały ślubnym czepkiem.
Dzisiaj jemy tort weselny. Jak to było w czasach pogańskich? Kobiety zamężne z rodziny młodych wyrabiały ciasto, natomiast ozdobami zajmowały się inne kobiety, warunkiem był ich stan wolny. Był to wówczas korowaj - słodki kołacz, który był pieczony na drożdżach  i wypełniony bakaliami. Już wtedy przenoszono pannę przez próg domu. Uważano, że wprowadzenie do domu osoby niespokrewnionej wiąże się obrazą dla przodków, dlatego też potrzebny był odpowiedni rytuał przyjęcia w "szeregi" rodziny. Wesela trwały nawet kilka dni. Do dzisiaj w niektórych rejonach Polski zwyczaj ten jest dość żywy. Dzisiaj popularne jest wynajmowanie orkiestry. Jak to wyglądało kiedyś? Zatrudniano igrców - muzycy grający na piszczałkach wyrabianych z drewna i kości, bębnach, rogach tura lub woła oraz długiej trąbie. Pełnili również funkcję dzisiejszych wodzirejów.
ŚMIERĆ

Człowiek od zawsze jest zafascynowany procesem umierania, tym co spotka go po śmierci, gdzie znajdą się jego najbliżsi. W czasach pogaństwa śmierć nie była niczym smutnym. Na zmarłego czekał przecież nowy, lepszy świat. Ubieranie go w najlepsze szaty oraz obdarowywanie go kosztownościami nie był znany tylko w starożytnym Egipcie, przyjęli to do swoich obrzędów również Słowianie. Popadano czasami w skrajności, kiedy to dawano zmarłego sługi do dyspozycji, co równało się spaleniu żywcem tych biednych ludzi. Tak jak już powiedziałam - bez względu na pochodzenie i stan materialny zmarłych palono. Wielu na pewno ma teraz przed oczami wzruszający obraz ze Starej Baśni, kiedy to palono zwłoki męża, wypuszczając je w głąb jeziora, a za nim powędrowała żona, która mogła jeszcze długo pożyć. Podobnie sytuacja wyglądała w starożytnym Egipcie, kiedy to do sarkofagu musiała również wejść żona władcy. Wiązało się to oczywiście z jej śmiercią poprzedzoną wielkimi męczarniami.
Popiół wsypywano do glinianych naczyń i zakopywano w ziemi lub rozsypywano na ziemi i przesypywano je ziemią. Dlaczego palono zwłoki? Miało to chronić przed powrotem duszy w postaci demona.
Po obrzędach dusza zmarłego trafiała do Nawii. W Grecji Hades, wśród Pogan Weles był panem podziemia. W niektórych podaniach Nawia była łąką, w innych bagnem, gdzie Weles na swoim tronie, z mieczem sprawował pieczę nad wszystkimi umarłymi. Na środku miało być Drzewo Kosmiczne, które było centrum Wszechświata, wszystkiego co istnieje.

Nawia - Weles i Drzewo Kosmiczne
Jeśli chodzi o wiarę w istnienie duszy - nasi przodkowie nie negowali jej istnienia, wręcz przeciwnie. Uważano, że dusza wiąże się z oddychaniem, kiedy oddech się kończy, a człowiek umiera, jego dusza opuszcza ciało. Upodabniano duszę do ptaków, które odlatując zimą do cieplejszych krajów symbolizowały ujście duszy z ciała. Czasami wyobrażano sobie również duszę jako pszczołę, motyla lub świetlika. Więcej na temat życia i śmierci w wierzeniach słowiańskich dowiecie się w następnych artykułach.

DOM
Nie można się oszukiwać, warunki bytowe o Słowian były zdecydowanie złe, co sprzyjało rozwojowi chorób. Przeciętny człowiek z tego ludu nie dożywał czterdziestki. Najbiedniejsi mieszkali w domu 3x3 m, bogatsi mogli sobie pozwolić na luksus 5x6 m. Bardzo często zdarzało się, że osoba mieszkająca w domu miała tam również swój warsztat, jeśli zajmowała się jakimś rzemiosłem.
W każdym domu znajdowała się ława i stół. Jednak nie każdy mógł sobie pozwolić na posiadanie łóżka. Rzeczy cenne przechowywano w drewnianych skrzyniach, jedzenie w glinianych dzbanach. W bogatszych domach mieszkańcy na ścianach wywieszali tkaniny i skóry, zarówno dla ozdoby jak i ogrzania pomieszczenia. Skór używano również na posłaniach.

Słowiańska chata
źródło: http://www.lukowica.org/

Elita mogła pochwalić się nawet domami piętrowymi. Jednakże była to niezwykła rzadkość i świadczyła o wysokiej pozycji społecznej i wiązała się z prestiżem.
Większość życia toczyła się na placach targowych. Oczywistym faktem było, że gości nie zapraszano do siebie, przede wszystkim ze względu na brak miejsca. Na początku wszystkie budynki rozmieszczane były niezwykle chaotycznie, dopiero z czasem zaczęto robić to na planie z drogami, które łączyły ze sobą ważniejsze ośrodki. Centrum życia gospodarczego i towarzyskiego była karczma, która znajdowała się prawie w każdym ośrodku, zazwyczaj w okolicach targu. Dopiero około XII w. zaczęto scalać osady w większe wsie, łącząc je ze sobą budując wzdłuż ulic domy, tworząc ulicówki.

KALENDARZ SŁOWIAŃSKI

     Kalendarz Słowian ułożony był według obserwacji astronomicznych i przyrodniczych. Rok zaczynał się w zależności od regionu od Szczodrych (Słońce się odradza - dzień jest dłuższy) albo Jarych Godów (dzień pokonuje  noc). Miesiąc wyliczany był od nowiu do następnego nowiu, czyli jak już wspominałam w innym poście, trwał 29.5 dnia. Tak więc rok trwał dwanaście miesięcy i jedenaście kolejnych dni następnego miesiąca. Można więc powiedzieć, że rok Słowian zaczynał się z początkiem marca w kończył na przełomie lutego i marca. Miesiące wyznaczały zjawiska przyrody oraz cykle prac gospodarskich.


Kończąc opisywać poszczególne etapy w życiu człowieka, kalendarz ówczesnych ludów oraz poziom życia typowego Słowianina, nie mogłam oprzeć się pokusie opisania również sytuacji kobiety w tamtej kulturze.

POZYCJA KOBIETY
 Zacznę od czegoś wstrząsającego, ale nie zniechęcimy się całkowicie do Słowian. Nie byli wcale tacy źli.
 Otóż u Słowian na Pomorzu Zachodnim w XII w. istniał zwyczaj duszenia nowo narodzonych córek, jeśli w domu było ich znacznie więcej niż chłopców.
Nie robiono tego z czystego bestialstwa. Córki nie były wstanie utrzymywać rodziny, a trzeba było wykarmić pozostałe. Zmuszała ich do tego sytuacja materialna. Nie zmienia to oczywiście faktu, że dzisiaj dla nas jest to niedopuszczalne.
Przez chwilę skupimy się teraz na cyklu menstruacyjnym. Niech panowie się nie wzdrygają, wtedy wyglądał on tak samo, więc nie muszę wdawać się w biologiczne szczegóły.
Kobieta w te dni odsuwana była od codziennych obowiązków. Wierzono wtedy, że przebywanie z nią może przynieść nieszczęście. Uważano, że miesiączkująca miesiączkująca nie jest w ciąży, więc prawdopodobnie nie jest płodna. Nie mogły one gotować, ponieważ jedzenie nie będzie miało smaku, tkać, ponieważ przez to tkaniny będą się rwać. Uważane były za nieczyste. Czyste były tylko dziewczynki, które były dopiero przed pierwszą miesiączką oraz starsze, które miały to za sobą.
Nie można, mówiąc o kobietach, zapomnieć o wiedźmach, które do dzisiaj budzą postrach wśród starszych ludzi mieszkających na wsiach. Słowo wiedźma pochodzi od wiedza, było określeniem kobiety, która dużo wiedziała, często była to uzdrowicielka, wysłanniczka bogów, która odpowiadała za sprawy boskie i ludzkie. Wojownicy często pytali wiedźmę, czy powinni iść na wojnę, czy też bogowie nie są im teraz przychylni, miała ona doradzać im szukając znaków od bogów, wysoko na niebie. Sprawniej niż inni potrafiła też odczytywać zmiany pogodowe. Łączyła w sobie sacrum i profanum. Wyznaczała fazy księżyca, które były odpowiednie dla zbierania talizmanów, ziół, robienia eliksirów. Wiedziała, kiedy siać zboże, kiedy będzie padać, a kiedy rolników może spotkać susza. Złe skutki wiary w wiedźmy, kobiety odczuły wiele lat później, wtedy jeszcze ich "moce" były uważane za coś boskiego i bardzo potrzebnego w każdej wspólnocie.

~*~

W ramach wyjaśnienia dodam, że niektóre informacje, jak istnienie rytuału postrzyżyn czy wiary w Dolę są tylko jedną z teorii wysnutych na podstawie źródeł, które jak wiemy nie zawsze mają dużo wspólnego z prawdą.
Opierając się na kronikach Thietmara mogłabym powiedzieć, że Słowianie uważali, że po śmierci nic już nie ma i możliwe, że wiele osób by się ze mną zgodziło, nawet ze znacznych środowisk historyków. Są to więc domniemania, które rzucają jedynie cień światła na tamte czasy, nie dając jednak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie - jak wyglądał świat naszych przodków.

Pozdrawiam

13 komentarzy:

  1. świetny post, aż się czyta z zapartym tchem. Długi i wyczerpujący temat...sle ja chce więcej i więcej. Pisz dalej w tej tematyce;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, to teraz już wiem, skąd się wziął ten przesąd, że tylu rzeczy nie można robić podczas miesiączki :D A cytatem na początku wpisu przypomniałaś mi, że niedawno kupiłam "Starą baśn" i muszę przeczytać. Bo film bardzo lubię! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie polecam tę książkę, jedna z lepszych jakie czytałam, ale to też ze względu na tematykę, która interesuje mnie najbardziej.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Obecne podejście do śmierci nadzwyczaj mi nie odpowiada. Nie chciałabym, by ludzie po mojej aż tak mocno to przeżywali..wydaje mi się, że przyczyną tego typu rozpaczy jest próba ucieczki od tej tematyki. Ludzie za mało rozmawiają o śmierci i stąd powszechny strach przed nią. Bo zawsze boimy się tego, czego nie znamy, o czym nie rozmawiamy i z czym nie jesteśmy oswojeni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem jak bardzo przeżyłam śmierć mojej mamy, myślę, że to nie strach przed tym, czy coś jest po śmierci czy właśnie nie ma... nie potrafiłam sobie poradzić z tym, że jej już nie będzie.

      Usuń
  4. tylko że boga nie ma i nikt nie pomoże Polakom w obliczu ziemskiej katastrofy

    OdpowiedzUsuń
  5. I to jest zagadką jak wówczas można było robić coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  6. I super. Nie było klechów. Ile byśmy zaoszczędzili teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że powstałby inny system finansowo-religijny do tego czasu ;)

      Usuń
  7. Zagadka rozwiązała się z pierwszym lotem w kosmos. U góry niebo, a na dole piekło

    OdpowiedzUsuń
  8. ważne by w cokolwiek wierzyć

    OdpowiedzUsuń
  9. religia to ratunek przed duchową samotnością to pęta i kajdany świadomości ,to narzędzie wyzysku i terroru ,wystarczy zaznajomić się z historią .

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...